Forum Miasteczko Verden Strona Główna   Miasteczko Verden
- Witaj w Miasteczku, gdzie fantastyka miesza się z rzeczywistością. W krainie buraczówką płynącą i zielskiem rosnącą.
 


Forum Miasteczko Verden Strona Główna -> Nasza Twórczość -> Po drugiej stronie (całość, FF do HP, konkursowe)
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
  Post Po drugiej stronie (całość, FF do HP, konkursowe) - Wysłany: Wto 22:09, 23 Sty 2007  
Sh'eenaz
Najwierniejsza
Najwierniejsza


Dołączył: 04 Cze 2005
Posty: 206
Przeczytał: 0 tematów




Nie polecam osobom wierzącym. :P
Opowiadanie zostało napisane na konkurs świąteczny na Mirriel.

Dedykowane mojej becie Thia, której bardzo dziękuję za korektę.

Po drugiej stronie

W dalekiej Australii, w pewnym mieszkaniu przy wigilijnym stole siedzą tylko dwie osoby. Mężczyzna o czarnych włosach, przeplatanych gdzieniegdzie pasemkami siwizny i młody, może dziewiętnastoletni chłopak o chorobliwie bladej cerze i pociągłej twarzy. Po zjedzeniu kolacji długo jeszcze milczą. Ten pierwszy patrzy zamyślony w okno, drugi obraca w dłoniach czarną filiżankę, ozdobioną wzorem chińskiego smoka. Migocące wesoło światełka lampek i kolorowe bombki dziwnie kontrastują z tym ponurym, ciężkim milczeniem. To ten młodszy przerywa ciszę. Czasami odchyla się na krześle, czasami uśmiecha się drwiąco kącikiem ust; czasami przerywa po to, by po dłuższej chwili podjąć przerwany wątek. I tak mówi i mówi. Długo.



Nie, w naszym domu nigdy nie było choinki. Nie obchodziliśmy Bożego Narodzenia, a święty Mikołaj z ogromnym workiem na plecach nigdy nie wszedł przez komin. Spytałem raz matki, co takiego zrobiłem, że nie dostaję prezentów i nie muszę zmawiać paciorka wieczorami – tak, jak dzieci w tym innym świecie, o którym często mi opowiadała, kiedy taty nie było w domu. Wytłumaczyła, że jestem za mały, żeby to zrozumieć. Powiedziała też, nie patrząc mi w oczy, że kiedyś On powróci, a wtedy padnę na klęczki przed właściwą osobą, a nie przed wyrzeźbionym w drewnianym krzyżu wizerunkiem fałszywego Boga.

Szybko zauważyłem, że nie wszystkie dzieci są takie jak ja. W te długie, grudniowe wieczory, kiedy ojciec nie wychodził do pracy, rodzice zabierali mnie na sanki. Po kilku godzinach szalonej zabawy wracaliśmy przez park, oświetlony jedynie żółtym światłem latarni; zmęczeni i z zarumienionymi od mrozu policzkami, ale szczęśliwi. To właśnie wtedy ojciec udzielał mi podstawowych lekcji wiedzy o świecie. W wieku lat pięciu dowiedziałem się, że ludzie dzielą się na trzy kategorie – mugoli oraz czarodziejów – gorszych i lepszych. My należeliśmy do tej ostatniej, co dawało nam prawo do nazwiska wymawianego z odpowiednim akcentem, posiadania służby i władzy nad tymi gorszymi. W tamtym czasie mugole nie mieli w zasadzie żadnego znaczenia, oprócz tego, że robili niepotrzebny tłok na ulicach. Nie, wtedy jeszcze nie nienawidziłem szlam. To przyszło później.

Potem już nawet matka nie miała czasu, by opowiadać mi bajki na dobranoc. I kiedy wychodziła gdzieś z ojcem, przychodziła ciotka Anastazja, która pachniała herbatą imbirową i wysyłała mnie do łóżka zaraz po kolacji. To właśnie ona przyłapała mnie na wycinaniu aniołków z krzywo namalowanymi skrzydłami. Ojciec spytał później, dlaczego trzymały w dłoniach wędki, a ja odpowiedziałem, że to miały być gałązki jemioły. Wzruszył tylko ramionami i stwierdził, że ciocia dobrze zrobiła, paląc je w kominku.

Kiedy ludzie z tamtego świata obchodzili swoje święto, ja siedziałem w bibliotece. W zielonym fotelu w otoczeniu regałów, wypełnionych po brzegi księgami. W powietrzu unosił się specyficzny zapach pożółkłych ze starości pergaminów. To właśnie dwudziestego czwartego grudnia, w wieczór, który tamci nazywają Wigilią, ojciec czytał na głos „Historię czarnej magii”. Historię Salazara, który sprzeniewierzył się przykazaniom Merlina; historię mrocznych wieków, kiedy to narodził się jeden z najsłynniejszych czarowników – Cruciatus – i głośno było o wywarze żywej śmierci; historię czarownic, które spłonęły na stosie, bo miały na tyle odwagi, by żyć wśród mugoli; historię Wielkiej Wojny; wreszcie historię Jego życia i Jego upadku.

Tak. Kiedy inni wznosili kłamliwe pieśni do swojego Boga, my – czarodzieje czystej krwi – poznawaliśmy prawdę.

Ciotka Bellatrix zawsze powtarzała, że skrzaty to ten rodzaj „zwierząt”, na których najlepiej ćwiczy się zaklęcia niewybaczalne. A jeżeli skrzat popełni w swoim życiu więcej niż dwa błędy, to może być pewien, że jego głowa szybko zawiśnie na ścianie kuchni w Malfoy’s Manor. Miałem siedem lat, kiedy ojciec ukarał Myszostwora za to, że kolejny raz przypalił obiad. Ze swego rodzaju podziwem patrzyłem, jak skrzat zwija się z bólu pod wpływem zaklęcia, a potem ginie w rozbłysku zielonego światła. Został po nim tylko kastaniet i martwe, sztywne ciało. Pomyślałem wtedy, że magia jest fascynująca.

Matka mówiła, że tam, w Hogwarcie, podobno obchodzą święta. Wierzą w dobro i zło, a nie we władzę i potęgę. Na szczycie drzewka zamiast gwiazdy betlejemskiej stawiają kangura w kapeluszu, bo Albus Dumbledore zawsze twierdził, że tak jest sympatyczniej. A potem jeszcze dzielą się opłatkiem i składają sobie życzenia. To dlatego ojciec kazał mi wtedy wracać do domu. Oboje wierzyliśmy, że kiedy On powróci, świat będzie lepszy. A dzieci nie będą dostawały prezentów dwudziestego czwartego grudnia. Czarny Pan, za którego moi rodzice wznosili toast, pijąc do obiadu wino z kryształowych kieliszków, miał zająć miejsce Chrystusa. Bo kiedyś miało być lepiej.

Tak, wierzyłem w to wszystko. Naprawdę. Czy żałuję? Nie wiem. Ale tak, jak jest teraz, jest dobrze.




Chłopak i mężczyzna to zbiegli przestępcy z Anglii. Po słynnej na cały świat wojnie z Voldemortem; tej samej wojnie, przez którą zginął jeden z najbardziej znanych czarodziejów wszechczasów – Albus Dumbledore – a po Chłopcu, Który Przeżył słuch zaginął; większość Śmierciożerców została schwytana i odsiadywała swój dożywotni wyrok w Azkabanie. Nielicznym jednostkom udało się uciec z kraju. Obecnie są ścigani przez służby aurorskie całego świata, a magiczne urządzenia, które mają pomóc w namierzeniu miejsca ucieczki zbiegów, pracują dzień i noc. Chłopak o jasnych włosach i starszy mężczyzna nie wiedzą, że Aurorzy są już na ich tropie. Nie mogą też wiedzieć, że dokładnie o piątej nad ranem teleportują się przed ich azylem, strzeżonym licznymi zaklęciami i na mocy prawa zabiorą z powrotem do Wielkiej Brytanii. Do Azkabanu.
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Forum Miasteczko Verden Strona Główna -> Nasza Twórczość -> Po drugiej stronie (całość, FF do HP, konkursowe) Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)  
Strona 1 z 1  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

   
  
 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  



fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin